poniedziałek, 25 czerwca 2012

Dzisiaj napisałam pięknego posta o moich sarkastycznych odpowiedziach i o moim wrednym stylu bycia. Jednak tuż przed samą publikacją, usunęłam go całego, gdyż moim zdaniem był zbyt egocentryczny i zalatywał narcyzmem na kilometr, a za taką osobę się nie uważam.
Ten nic nie przedstawiający sobą wpis publikuję tylko dlatego, że od dawna chciałam zaktualizować bloga, ale niestety nie mam weny.
To wszystko. Dziękuję. Do widzenia.
Deszczu

środa, 6 czerwca 2012



Wczoraj byłam w kinie na "Królewnie Śnieżce i Łowcy" i doszłam do wniosku, że jednak nową interpretację bajki o dość interesującym scenariuszu można ładnie spieprzyć. W porównaniu do "Alicji w Krainie Czarów" to było dnem.
Wyśmienita gra Charlize Theron, zaskakująco dobra gra Chrisa Hemswortha (spodziewałam się trochę wpychania gwiazdorstwa na siłę, w końcu miał powody do gwiazdorzenia (Thor, Avengers, Dom w głębi lasu - ostatnie głośne tytuły z jego udziałem) ale zostałam pozytywnie zaskoczona). Stewart pozostanie Stewart. Gratuluję jej zagrania przerażenia, bo wyglądało w końcu autentycznie, ale poza scenami przerażenia zazwyczaj miała drewnianą twarz, no i oczywiście jej epickie pocałunki w stylu srającego kota na pustyni.
Poza tym w filmie ktoś mocno chciał przedobrzyć. Od cholery podobieństw do innych filmów. Zwidy w lesie - dementory z Harry'ego Potter'a. Koń tonący w bagnie - stara już Niekończąca się opowieść. Stewart śpiąca sobie w środku lasu przez całą noc, pozycja embrionalna - Księżyc w Nowiu. Wędrówka ekipy przez góry - Władca Pierścieni. Niby martwa Stewart leży na czymś co można nazwać łóżkiem na środku pokoju i facet wygłaszający mowę jak to ją kocha - Przed Świtem.
Dodatkowo jak zobaczyłam białego jelenia to myślałam, że ktoś zaraz oznajmi, że to Duch Kniei (RPG Neverwinter Nights).
Do końca miałam nadzieję na niestandardowe zakończenie, ale, oczywiście, musiało zakończyć się happy endem.
W całym filmie najbardziej mnie śmieszyły wszelkie komentarze, jakie pojawiały mi się w głowie w odpowiedzi na pokazywane sceny, ale na życzenie pewnego pana przede mną uprzejmie zachowałam je dla siebie.
Moja ocena: 6/10 - Nie ma rewelacji, ale nie jest najgorzej.

sobota, 2 czerwca 2012


Dość przygnębiające warunki pogodowe sprzyjają pogrążaniu się w depresyjnych piosenkach i powszechnym smutku. Z tego też powodu pozwolę się delektować tym nielicznym osobom, które tu od czasu do czasu zaglądają, akustyczną wersją 'Coma White' Mansona.
Ogólna niemożność jest przygniatająca. Nie chce mi się czytać książek, nie chce mi się oglądać filmów, nie chce mi się stać, leżeć czy siedzieć. Nic dzisiaj nie jest wystarczająco dobre. Szczytem ambicji dzisiaj okazuje się pisanie tego kolejnego już chyba z rzędu emoskiego wpisu. Widocznie zmieniam się w to, co całe życie hejtowałam. Smutnego emoska, któremu nic nie odpowiada i wszędzie wpycha zbytni patos.
Dobrze, że jeszcze hejtuję a nie np. pogrążam się w przeogromnych mrokach nienawiści. Brawo dla mnie, że nie piszę wierszy o tym, to byłoby już przegięcie.
Kończąc: enjoy the music.
Deszczu