poniedziałek, 4 lutego 2013

Sesjo, zgiń.
Pod tym hasłem mijają kolejne dni mojego życia i mimo, że muszę zaraz wyjść na poprawkę, wolę chwilę posiedzieć tutaj i napisać jak to bardzo chce mi się rzygać od tej jebanej nauki i stresu.
Po raz kolejny odradzam studia osobom, którym ciężko usiąść na dupie i kuć. Jeśli myślicie, że studia to tak jak szkoła, a po maturze będzie coraz łatwiej to się grubo mylicie. Matura to pikuś na studiach. No dobrze, już przestane wyzywać system, bo naprawdę moje komentarze nic tu nie zmienią.
Tak siedzę, odcinam się od nauki i pozwalam moim myślą dryfować w swoim tempie. A wtedy one mi mówią, że chciałyby być szczęśliwe i czerwone od krwi, która dopłynie do nich prosto z serca, ale problem w tym, że moje serce jest z kamienia. Chciałabym, aby ktoś kiedyś skruszył kamień i wprawił moje serce w ruch. Tymczasem moje małe, czarne serduszko pozostaje nieruchome.
Bycie gimbem na studiach - soooo nice! xP

wtorek, 15 stycznia 2013

Wtorek. Dzień tygodnia, który różni się od poniedziałku tylko tym, że już nie tak bardzo pamiętam smak słodkiego weekendowego lenistwa. Potrzebuję przerwy... Długiej przerwy.
A tymczasem utwierdzam się w przekonaniu, że energetyka mnie nie uszczęśliwia i być może studia nie byłyby tak chujowe chociażby na anglistyce. W sumie nie chodzi tu o całą energetykę, tak naprawdę wszystko jest do ogarnięcia z jednym małym, kurwa, wyjątkiem: matematyka. No kurwa mać, jak całe życie kochałam ten przedmiot tak teraz go nienawidzę! Matematyka na polibudzie to najbardziej chujowy przedmiot, który został kiedykolwiek wymyślony i gratuluję panu, który sobie wymyślił, że w sumie to potrzebujemy mieć jeszcze w zakresie tego chujowego przedmiotu coś tak popierdolonego jak liczby zespolone. Nie wiecie co to? Krótko mówiąc - to liczby, które nie istnieją i nigdy istnieć nie będą, ale fajnie je tak sobie policzyć. Jaka liczba podniesiona do kwadratu da wynik ujemny? Całę życie uczono nas, że żadna. A tu bum. Jednak jest taka liczba, ale w praktyce ona nie istnieje. Mind-fuck.
No dobrze... Nie radzę sobie z matematyką. Reszta jakoś leci. Chociaż jest, kurwa, ciężko. Rada dla tych, co planują iść na studia: Wybierzcie coś, co już was interesuje i nie miejcie zbyt wielkich ambicji, wybierzcie coś, co będziecie w stanie ogarnąć i pamiętajcie, że matematyka na studiach jest zajebiście pojebana.
A ja tymczasem pouczę się jebanej matematyki.
Dziękuję, do widzenia.
Deszczu

środa, 19 grudnia 2012

Środa. Już przedostatni dzień na uczelni przed świętami. Nie chce mi się iść tam, kurwa mać. Trzeba.
Dziś mój organizm musiał się na mnie mocno pogniewać, bo wciąż czuję jakiś niezdefiniowany ból a zmianę w brzuchu i w głowie. Fuck it, i tak pójdę na imprę.
Coś tak jeść się nie chce... Najchętniej to bym zasnęła i wstała w świąteczny poranek w swoim łóżeczku w mojej małej mieścinie. Ahh.. Ta wizja jest tak cudowna, że niemal nie potrafię w nią uwierzyć.
Czas kończyć i zapierdalać na jebaną uczelnię, a po drodze skrypt z chemii. Kurwa.
Deszczu