Trochę tu nudno, ale póki co nie zamierzam nic zmieniać. Ostatecznie blogi są po to, by je pisać, a nie czytać. Nie muszą być od razu fascynujące.
Jestem strasznie leniwa. Nie chodzę na większość wykładów, nie zbieram się do nauki, nie tworzę prezentacji na zajęcia, nie uzupełniam braków. Nawet przestała chcieć się odchudzać i znowu mam podejście takie jak dawniej: "Chciałabym schudnąć, ale nie chce mi się włożyć w to ani odrobinę wysiłku".
Przytyję, nie zdam i stoczę się w jakąś cholerną otchłań rozpaczy. No cóż... Do optymistek chyba nigdy nie należałam.
Kolejny dzień wmawiam sobie, że się za siebie wezmę i jakoś się ogarnę, ale póki co nic nie składa się na happy end. Szkoda tylko, że jedynie martwi mnie to, iż zupełnie się tym nie martwię. Mogę spokojnie siedzieć w tym bałaganie i póki co jakoś mnie to nie rusza.
Przypomniało mi się jeszcze coś. Tak ostatnio myślałam czy to możliwe, abym sobie kogoś znalazła. Chyba nie jest ze mną znów aż tak najgorzej, ale i tak się zastanawiam... Właściwie to nie wiem, co się robi, aby kogoś znaleźć. Albo jak to jest się zakochać. Nie zauroczyć, zakochać. Zawsze jak o tym myślę to wydaje mi się, że będę forever-alone chociaż preferuję forever-single. Chyba nie jestem zdolna do tego typu miłości. Taka ze mnie cholera bez serca, która ceni własną swobodę nad możliwość przytulenia do męskiego ramienia. Niespecjalnie ciągnie mnie do takich spraw, ale mimo wszystko mnie to ciekawi. Coś takiego jak u małych dzieci: "Wiem, że jak wsadzę rękę w ogień to będzie bolało, ale ciekawe jak konkretnie..."
Współczuję wszystkim, którzy muszą przebywać wokół mnie. Pewnie jestem bardzo smutnym, nieciekawym człowiekiem.
Amen.
Deszczu