środa, 19 grudnia 2012

Środa. Już przedostatni dzień na uczelni przed świętami. Nie chce mi się iść tam, kurwa mać. Trzeba.
Dziś mój organizm musiał się na mnie mocno pogniewać, bo wciąż czuję jakiś niezdefiniowany ból a zmianę w brzuchu i w głowie. Fuck it, i tak pójdę na imprę.
Coś tak jeść się nie chce... Najchętniej to bym zasnęła i wstała w świąteczny poranek w swoim łóżeczku w mojej małej mieścinie. Ahh.. Ta wizja jest tak cudowna, że niemal nie potrafię w nią uwierzyć.
Czas kończyć i zapierdalać na jebaną uczelnię, a po drodze skrypt z chemii. Kurwa.
Deszczu

niedziela, 16 grudnia 2012

Ahhh.. Czego to się nie robi, żeby odwlec naukę?
Zacznijmy od tego, co teraz robię: Słucham Hey MTV Unplugged i jaram się każdą piosenką, ponadto odrabiam kolejną zjebaną pracę z kreski, myśląc o minionym weekendzie. Ktoś bardzo okrutny wymyślił, że weekend będzie tak krótki, a zaraz za nim będzie najokrutniejszy na świecie p o n i e d z i a ł e k (to słowo rani moją duszę).
Na jutro trzeba umieć matmę, aby ładnie napisać kolosa i dodatkowo odwalić kreskę.
A wczoraj.. Wczoraj było po prostu cudownie. Impra z doborowym towarzystwem, prezenty trafione i klimat... Ten specyficzny, radosny klimat, który sprawia, że czuję się po prostu dobrze.
No a jutro kurwa jebany p o n i e d z i a ł e k.. Kurwa.
Do widzenia,
Deszczu

piątek, 7 grudnia 2012

Zawsze zaraz po Mikołajkach mam takie myśli, że się starzeję. Ten stan utrzyma się tak mniej więcej do świąt, kiedy napcham się żarciem po brzegi i nie zostawię miejsca na zbędne myśli. A tak na poważnie: będą to już 19ste urodziny, a ja dalej czuję się dzieciakiem, chociaż to, że dzisiaj wspominaliśmy sobie VHSy to dowód, że jestem już stara. "Joanno, skoro już słuchasz muzyki klasycznej, to czego ty będziesz słuchała, jak  już będziesz babcią?" A nie mam zielonego pojęcia. Może death metal mi się spodoba? Póki co to teraz mam fazę na beethovena, elvisa, franka sinatre i queen'a. Dość szeroki wachlarz. Ale przecież to nic złego się w końcu uspokoić - zostawić pijackie imprezy i dziką muzykę za sobą, by w końcu jakoś się ogarnąć. Tyle, że jest pewien smutny fakt - jak raz dorośniesz, to nie ma już powrotu - i to jest główny powód, dla którego tak usilnie trzymam się mojej niedojrzałej strony jestestwa. I w ten właśnie sposób wciąż żyję na granicy między dzieciństwem a dorosłością. Głupek.
Dziękuję, do widzenia.
Deszczu