środa, 6 czerwca 2012



Wczoraj byłam w kinie na "Królewnie Śnieżce i Łowcy" i doszłam do wniosku, że jednak nową interpretację bajki o dość interesującym scenariuszu można ładnie spieprzyć. W porównaniu do "Alicji w Krainie Czarów" to było dnem.
Wyśmienita gra Charlize Theron, zaskakująco dobra gra Chrisa Hemswortha (spodziewałam się trochę wpychania gwiazdorstwa na siłę, w końcu miał powody do gwiazdorzenia (Thor, Avengers, Dom w głębi lasu - ostatnie głośne tytuły z jego udziałem) ale zostałam pozytywnie zaskoczona). Stewart pozostanie Stewart. Gratuluję jej zagrania przerażenia, bo wyglądało w końcu autentycznie, ale poza scenami przerażenia zazwyczaj miała drewnianą twarz, no i oczywiście jej epickie pocałunki w stylu srającego kota na pustyni.
Poza tym w filmie ktoś mocno chciał przedobrzyć. Od cholery podobieństw do innych filmów. Zwidy w lesie - dementory z Harry'ego Potter'a. Koń tonący w bagnie - stara już Niekończąca się opowieść. Stewart śpiąca sobie w środku lasu przez całą noc, pozycja embrionalna - Księżyc w Nowiu. Wędrówka ekipy przez góry - Władca Pierścieni. Niby martwa Stewart leży na czymś co można nazwać łóżkiem na środku pokoju i facet wygłaszający mowę jak to ją kocha - Przed Świtem.
Dodatkowo jak zobaczyłam białego jelenia to myślałam, że ktoś zaraz oznajmi, że to Duch Kniei (RPG Neverwinter Nights).
Do końca miałam nadzieję na niestandardowe zakończenie, ale, oczywiście, musiało zakończyć się happy endem.
W całym filmie najbardziej mnie śmieszyły wszelkie komentarze, jakie pojawiały mi się w głowie w odpowiedzi na pokazywane sceny, ale na życzenie pewnego pana przede mną uprzejmie zachowałam je dla siebie.
Moja ocena: 6/10 - Nie ma rewelacji, ale nie jest najgorzej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz