poniedziałek, 30 lipca 2012


Siemka.

Macie tutaj fotę z dnia 14 grudnia 2011 roku, kiedy to w dniu moich 18-tych urodzin postanowiłyśmy z Rzóksem i Skowronem napić się urodzinowego piwka. Rzóksu oszalał na punkcie takiej oto paki chrupków i trzeba było kupić. Paczka stała około trzech tygodni, czekając aż w końcu ktoś przybędzie i skonsumuje zawartość. Piękne czasy nieprzemyślanych wydatków.
A teraz będzie się biedną studentką i nie będzie kasy na takie wydatki. Ehh...

Chciałoby się pójść na jakąś imprezę, ale żal kasy i nie ma kiedy. Chciałoby się napić, ale nie można. Chciałoby się chipsy, ale wtedy cały niecny plan pójdzie na marne. Marność nad marnościami i wszystko marność, powtarzając za kimśtam.

Prowadzę sobie samochód i dochodzę do wniosku, że już całkiem nieźle mi idzie. Co prawda jeszcze nie potrafię się ładnie ustawić na miejscu parkingowym, ale to kwestia przyzwyczajenia i wyczucia większego niż Punto samochodu. Wiedział ktoś, że  nie trzeba wciskać gazu, aby ruszyć z jedynki? Przynajmniej nie w tym samochodzie. Zarąbiście się trzeba poodzwyczajać od wyuczonych nawyków. Vectra <3

Planowałam napisać dzisiaj coś wyjątkowo ambitnego, a wychodzi jak zwykle jakaś chujnia.


Żeby nie było aż tak beznadziejnie to proszę posłuchać:


Deszczu





1 komentarz:

  1. ach te chrupki, miałam okazję kosztować o ile się nie mylę.

    ..a może ja jestem opowieść zmęczonych ust?

    OdpowiedzUsuń